Po styczniowej wizycie w Klinice Polis, gdzie sprawdzam, co dzieje się z moimi szczepami endometriozy, przyszedł czas na wizytę marcową.
Po ostatniej wizycie musiałam zrobić badania na krzepliwość krwi oraz stan mojej wątroby. Wyniki na szczęście są ok, poprzednie leki nie zrobiły mi tak dużego spustoszenia, jakiego się spodziewaliśmy, a obecne (po początkowych jazdach ze stanami lękowymi) przyjęły się całkiem dobrze.
Leki działają, wszystkie dotychczasowe dolegliwości, typu: bóle brzucha, dolegliwości jelitowe, migreny, światłowstręt i wycinanie mnie z życia na kilka dni co miesiąc... minęły. Nie ma. Funkcjonuję normalnie, bez bólu. Badania na krew i wątrobę mam powtórzyć za jakieś 2-3 miesiące, kontrolnie. Ciekawostką jest, że przy obecnych hormonach... nie ma się w ogóle okresu. Wszystko wróci do normy po odstawieniu leków, zarówno okres jak i dolegliwości bólowe, które wrócą - niestety - z podwójną siłą, co przy endometriozie jest normalne.
Wszystkie badania, wizyty oraz leki są płatne 100%, nic na NFZ. Najdroższy był rezonans, który wyszedł mnie 600 zł. Do dnia dzisiejszego wydałam na diagnozę i leczenie ok. 1800 zł, a czeka mnie powtórka badań za kilka miesięcy i recepta do wykupienia.
Czy żałuję?
Ani trochę.
Ani złotówki.
Dziewczyny. Nie dajcie sobie wmówić, że taka wasza uroda, a okres musi boleć i że ból jest normalny. Słuchajcie swojego organizmu, a jeśli lekarz was zlewa, szukajcie pomocy u kogoś innego. Paracetamol oraz ciąża nie są rozwiązaniem problemu endometriozy.
Dziękuję za lekturę! Pamiętaj, aby zaobserwować mnie na:
Postaw wirtualną kawę i wspomóż wydanie kolejnej książki
Comments