top of page
  • Agnieszka Kaźmierczak

Dziwna tradycja śmigusa-dyngusa


Fot. poglądowe Pexels

Zaliczam się do grupy dziewczyn, które z biegiem lat przestały rozumieć sens tej tradycji, a każda kolejna Wielkanoc powodowała pojawienie się niepokoju związanego z tym, co będzie się działo po niedzieli...


Legenda głosi, że...

Jak głosi legenda, jeśli któraś z pań nie zostanie oblana wodą w Lany Poniedziałek, zostanie starą panną. Cóż, ja od kilku lat robiłam co mogłam, by oblana wodą nie zostać (najczęściej było to celowe zapisywanie się do pracy z prośbą by było to jak najdłużej), a męża mam ;) Kolejna legenda mówi, że oblanie wodą, najlepiej jak najzimniejszą wspomaga u kobiet płodność. Cóż, dziwne by było, gdyby nagły szok spowodowany oblaniem lodowatą wodą nie spowodował w organizmie żadnej reakcji. Nie bez powodu po saunie ludzie schładzają się pod zimnym prysznicem.


Śmigus dzieli dziewczyny na dwie grupy: te, które go lubią i celowo się wystawiają, a ilość mężczyzn, która oblewa je wodą równoznaczna jest z jej popularnością i przebojowością oraz te, które uważają, że w tej tradycji nie ma niczego fajnego i starają się jej unikać jak ognia. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy.


Skąd moja niechęć do tej tradycji?

Cóż, jak nietrudno jest odgadnąć, swoje początki ma w dzieciństwie. O ile za dzieciaka śmigus nie był brutalny i sprawiał więcej frajdy niż przykrości, to im starsza byłam, tym bardziej go nienawidziłam. A początki były całkiem fajne, bo urządzaliśmy bitwy wodne. Cała ulica tonęła w wodzie, świetnie się bawiliśmy jako dzieci. No ale z czasem, jak już wspomniałam, przestało mi być do śmiechu.


Oblewający wodą stawali się coraz brutalniejsi, wykręcając mi ręce, lejąc mnie wodą tak, że nie mogłam zaczerpnąć powietrza, co powodowało u mnie ataki paniki. Psikanie perfumami i antyperspirantami po całej twarzy, włosach i psikając mi nimi do ust (jakby nie można tego było zrobić z klasą i kulturalnie psiknąć za uchem)... A gdy okres wypadał ci w śmigusa, to było najgorsze kombo jakie mogło być. Jeszcze wtedy nie widziałam, że rozwija się u mnie endometrioza, a bóle miałam już dość silne. Siłą wrzucano mnie do wanny, wykręcając kończyny, a najgorsze było to, że krzyczałam "NIE" i nikt nie reagował, że coś może być nie tak. Moje krzyki słychać było w promieniu kilkudziesięciu metrów od domu, ale nikt nie reagował. Wszystkim wydawało się, że to zabawne. Moja mama siłą i szantażem wystawiała mnie do oblania. Gdy próbowałam się jakoś odciąć, zamykając się w pokoju na klucz, wykorzystała okazję by mi ten klucz zabrać. Efekt był taki, że wszyscy z buta wchodzili w moje cztery ściany i robili mi w nich sajgon. Wszystko w imię durnej tradycji...


Może gdyby osoby, które przychodziły ze śmigusem zachowywały się kulturalnie, a nie jak zwierzęta, to miałabym inne wspomnienia i inne podejście do tej tradycji. Dziś, patrząc wstecz na moje nastoletnie lata i te wczesno pełnoletnie, zastanawiam się, jakim cudem nikt nie reagował, gdy dziewczyna przeraźliwie krzyczała "dość, nie, przestań, boli..." Jeden śmigus zakończył się u mnie skręconym barkiem, który bolał mnie przez tydzień. Co w tej tradycji jest takiego fajnego? Przestałam to rozumieć. Obraz z dzieciństwa, który był całkiem spoko, z czasem, gdy stałam się nastolatką, co roku stawał się trudniejszy do zniesienia.


Gdy zaczęłam pracę, tak jak już wspomniałam, w kajecie wpisywałam tak: daj mi wolne w Wielkanoc, ale w Lany Poniedziałek wpisz mnie choćby na cały dzień (pracowałam w gastro, więc pójście do pracy w Święta było możliwe). Ucieczka do pracy była najprostszym i najlepszym wyjściem, by uniknąć tych nieprzyjemności.


Nie rozumiem, jak można było być takim ignorantem, gdy ktoś krzykiem dawał znać, że coś jest nie tak. To mnie się jeszcze obrywało, że to tradycja, a ja jestem i.... tu padał szereg różnych określeń. Dlatego dziś ta tradycja znajduje się na liście rzeczy, których nie uznaję.


I jeszcze tak na koniec... Wspomnienia mogą być naprawdę przyjemne, dobre i takie, do których będzie się chciało wracać i opowiadać. Ale by takie były, trzeba o to zadbać samemu.

Dziękuję za lekturę! Pamiętaj, aby zaobserwować mnie na:



Postaw wirtualną kawę i wspomóż wydanie kolejnej książki



bottom of page