Mamy dwa kochane mieszańce - osobnika żeńskiego czyli Megi i osobnika męskiego czyli Dąbka. Megi jest w naszej rodzinie od szczeniaka, Dąbek z kolei trafił do nas z Przytuliska. Oto ich historie w pigułce.
Kocham te smrody ;) To jak grzeją ci plecy leżąc obok ciebie, to jak się tulą do ciebie i mruczą, te ich uradowane pyski i błysk w oczach. Każde z nich ma swoją niepowtarzalną historię...
Megi
Megi, a w zasadzie Megan (bo tak ma naprawdę na imię) trafiła do nas w 2012 roku w czerwcu. Natrafiłam na ogłoszenie na OLX "podaruję pieski". Mój ojciec zgodzić się nie chciał, tłumacząc to niepełnym ogrodzeniem. Widział jednak zdjęcia, trochę to trawił, w końcu powiedział, bym zadzwoniła do gościa z ogłoszenia i zapytała czy te psy jeszcze są. I tak oto w niedzielę 10 czerwca, w burzowy dzień, ta mała włochata kluska, która wyglądała jak połączenie dwóch różnych psów, bo tułów miała jasny, a łepetynę czarną, zamieszkała w naszym domu, a ojciec zmuszony był przyspieszyć pracę nad ogrodzeniem.
Ten mały klusek jak się okazało, był bardzo chory. Szybko zaczęła nam wymiotować czymś, co wyglądało jak makaron chińskiej zupki. U weterynarza dowiedzieliśmy się, że Megi jest mocno zarobaczona. W pierwszym tygodniu mieszkania u nas niemalże codziennie jeździliśmy z nią na antybiotyki i zastrzyki. Udało się - pies nabrał sił i wyzdrowiał, a ja byłam biedniejsza o ponad 1000 zł. Pamiętam jak zaczęła szczekać, pamiętam jak mozolnie uczyła się chodzić po schodach i pamiętam, że trzeba było tych schodów pilnować, by nie spadła. Pamiętam jak spała w moich niebieskich kapciach i pamiętam jak mi je pogryzła. I jak wypadały jej zęby (tak, psom wypadają zęby)... jeden z nich przyniosła i wypluła przy moim tacie, jakby chciała mu go pokazać, że wypadł. Megi jest psem alergicznym, który nie toleruje.... w zasadzie wszystkiego co ma pióra, w szczególności kurczaka. W wieku ok 3 lat miała operację usunięcia guza. Gdy chciała wejść do pokoju, który był zamknięty, szturchała drzwi łapą, jakby pukała. Megi od zawsze uważa się za równego człowiekowi, więc gdy wszyscy siedzą przy stole ta... wskakuje na krzesło i lampi się na to, co na talerzach.
Dąbek
Król łóżka. Gdy próby przekonania Megi do życia w mieszkaniu się nie powiodły i doszliśmy do wniosku, że lepiej jej będzie u rodziców, chwilę później wodzisławskie Przytulisko ogłosiło, że organizują "Walentynki w Przytulisku". Impreza polegała na tym, że można było wyprowadzić psy na spacer, zjeść ciacho, napić się czegoś ciepłego, dowiedzieć się czegoś o Przytulisku i poznać historię psów. Był rok 2019...
- Szymon, jedziemy? Fajna impreza.
- Aga wiesz, jak to się może skończyć? Przywieziemy psa...
- No i co z tego? :D
No i pojechaliśmy na te walentynkowe dni otwartego kojca, co również odbywało się w niedzielę. I pisząc to zdałam sobie sprawę z tego, że oba moje psy są niedzielne... Wyprowadzaliśmy na spacer kolejno psiaki, słuchaliśmy o ich historii. Dąbek był ostatnim psem, którego chcieliśmy wziąć na spacer, ale musieliśmy czekać, bo jeszcze nie wrócił z poprzedniego. Wrócił - zmachany, ubłocony, ale szczęśliwy. Myśleliśmy, że on już ma dość i pewnie nie będzie chciał już iść... tymczasem ten mały smród pobiegł z moim Szymonem w stronę bramy wjazdowej, a ja widząc ten obrazek wiedziałam już, że ten pies pojedzie z nami do domu.
Po powrocie do domu wykonaliśmy telefon do Przytuliska i złożyliśmy rezerwację na Dąbka. Później odwiedziła nas wolontariuszka, która sprawdziła w jakich warunkach będzie pies żył, nie odnotowała przeciwwskazań i 48 godzin po walentynkowej imprezie mieliśmy w domu psa. Psa śmierdzącego słomą, budą, brudnego, ale tak cudnego, że serce rosło. Początkowe dni były trudne, bo Dąbek musiał ogarnąć, że: załatwiamy się na podwórku, że dostaje jedzenie stale i o stałych porach i nie musi jeść tak łapczywie. Zaliczyliśmy też wizytę psiego behawiorysty w domu. Jego rady okazały się być bardzo cenne i skuteczne, choć lęku separacyjnego nie udało nam się wyeliminować całkowicie (jedynie go zmniejszyliśmy w stopniu znacznym). Tak, Dąbek jest żarłokiem, ma lęk separacyjny, uwielbia jeździć samochodem. Rok po adopcji zaczęły się jego problemy z biodrem, które miały swój finisz na stole operacyjnym.
Dąbek dogaduje się z Megi i choć nie darzą się przesadną miłością, tolerują się nawzajem i jakoś im razem weselej i raźniej. Megi, seniorka, dostaje przy nim większego wigoru, chęci i lepszego apetytu. Dąbek jest od niej o połowę młodszy i większy.
Prawdą jest, że to pies wybiera sobie człowieka. To się da wyczuć ;)
Zobacz więcej:
Dziękuję za lekturę! Pamiętaj, aby zaobserwować mnie na:
Postaw wirtualną kawę i wspomóż wydanie kolejnej książki
Comments