top of page
Agnieszka Kaźmierczak

Góralskie święta. Plusy i minusy Bożego Narodzenia w górach. Hotel Elbrus Szczyrk


Dziewczyna w żółtej kurtce, w śniegu na tle gór, Szczyrk, Beskidy

Góralskie święta marzyły mi się od lat. Boże Narodzenie w górach, w mrozie, z toną śniegu i z góralskim klimatem. W tym roku się udało. Mam już pierwsze przemyślenia na temat wyjazdu. Ile to kosztuje? Jak szukać ofert świątecznych? Czy to się opłaca? Jakie są plusy i minusy Świąt w górach?

Ofert świątecznych w górach zaczęłam szukać stosunkowo szybko, bo już na początku października, gdy zaczęły pojawiać się w sieci. Nie ma co zostawiać takiej sprawy na ostatnią chwilę bo: im później tym wybór będzie mniejszy, a wszystkie lepsze oferty będą już sprzedane, dodatkowo im bliżej Świąt tym bardziej ceny rosną.

Początkowo szukałam ofert dla dwóch osób w przedziale cenowym 2000-2500 zł. Kierunek - Beskid Śląski. Szybko przekonałam się, że w tej cenie nie znajdziemy niczego ciekawego poza noclegiem w mało ciekawym miejscu z wyżywieniem (śniadanie + obiadokolacja). A co w momencie, gdyby pogoda nie dopisała? Co oferuje hotel? W tym przedziale cenowym nie znalazłam nic, więc zwiększyłam budżet. Ważny dla mnie był 'plan B' na taki właśnie wypadek.

WAŻNE - Sprawdzałam tylko oferty opublikowane przez hotele, żeby nie nadziać się na oszustów.

Po zwiększeniu budżetu moją uwagę przykuła oferta hotelu Elbrus w Szczyrku. 3 gwiazdki, hotel spa, 4 dni. Widok na góry, parking, Internet, na miejscu sauny i basen z wejściem bez limitu, spa i atrakcja dla gości - kulig oraz dowóz na stoki narciarskie. Dla dzieci Elbruslandia z animacjami, zabawami i dziecięcym kinem. Dodatkowo aqua aerobic i zajęcia fitness. Był też stół do ping-ponga i bar. No żyć, nie umierać.

Witajcie w Elbrusie


Dokonaliśmy rezerwacji, wpłaciliśmy połowę ceny i modliliśmy się, żeby nam Rząd hoteli nie zamknął. Do ostatniej chwili baliśmy się, że coś nam pokrzyżuje plany. Tak się jednak nie stało i mogliśmy się cieszyć widokiem na miasto z okna naszego pokoju na 4 piętrze (poprosiliśmy o pokój z widokiem). W łazience ogrzewanie podłogowe plus grzejnik, więc mokre od śniegu buty schnęły bardzo szybko. Maseczki - oczywiście, na wejściu widniała informacja, o tym, aby je założyć. Bardzo mocno przestrzegano ich na jadalni. O szczepienia pytano nas tylko raz - w recepcji, ale paszportów covidowych nie sprawdzano.

Po przyjeździe czekała na nas ciepła zupa w jadalni (co najmniej dwie do wyboru), w pokojach mieliśmy herbaty, kawy i wodę. Dostaliśmy także życzenia od hotelu, pierniki i kosmetyki. Do obiadokolacji poczęstowano nas powitalnym drinkiem (dwa do wyboru). Codziennie rano pokojówki pukały nam do drzwi i pytały czy czegoś nam nie trzeba. W pokojach mieliśmy ręczniki i hotelowe szlafroki. Z basenu korzystaliśmy kilka razy, z trzech dostępnych saun także (parowa, standardowa i kwiatowa). W ping-ponga graliśmy raz.

Wigilia

Kolacja Wigilijna odbyła się przy akompaniamencie góralskiej kapeli. Minusem było to, że wszyscy goście usadzani byli w grupy przy stołach. Gdybyśmy przyjechali z rodziną lub znajomymi - mielibyśmy cały stół dla siebie. A jako, że byliśmy we dwójkę, doklejono nas do 3 innych par i samotnej pani. Minusem był ogromny rozstrzał wiekowy (byliśmy najmłodsi). I choć kolacja była bardzo dobra i odbywała się przy dźwiękach góralskich piosenek, to bardzo mocno odczuliśmy brak bliskich przy stole.

Plusem zdecydowanie było to, że w Wigilię mogliśmy pójść pochodzić po Szczyrku i nie było szczególnie dużego ruchu. Bez problemu wyjechaliśmy kolejką krzesełkową do połowy Skrzycznego, bo jak się okazało, ta kolejka w zimę wyżej nie jeździ. I choć wiało i piździało, było pięknie. Po powrocie do hotelu basen, sauny i chill. A potem uroczysta kolacja. I takie święta to ja rozumiem - bez spin, krzyków, jeżdżenia po zakupy, stania w korku, wiszenia nad garami, sprzątania i nerwów.


Pierwszego dnia świąt na śniadaniu poza standardowym bufetem, na gości czekał kucharz z prosiaczkiem w sosie chrzanowym. Poszliśmy zobaczyć skocznie narciarskie i wstąpiliśmy do sanktuarium św. Jakuba - najstarszego zabytku Szczyrku (poza tym jak uwielbiam drewniane kościółki, bo mają niepowtarzalny urok). Wieczorem pojechaliśmy na kulig. Mieliśmy zapewniony transport w obie strony wygodnym i ciepłym autobusem. Jechaliśmy ze Szczyrku przez Salmopol do Wisły Czarne. Tam przesiedliśmy się na sanie ciągnięte przez konie. Każde sanie dostały od kierowniczki kieliszki i flaszkę do wyboru - wiśniówka albo cytrynówka. Po kuligu ognisko w chacie z góralską kapelą, tańcami, grzańcem, ciepłą herbatą, kiełbasą i pajdami ze smalcem. Całą wycieczkę obecny był z nami przewodnik, który opowiadał nam o miejscach, które mijaliśmy na trasie, ciekawostkach i czasem sypnął żartem. Dowiedzieliśmy się też, że w okresie zimowym na Przełęcz Salmopol wieczorami i nocą zjeżdżają się drifterzy, więc jazda tam może być trochę niebezpieczna.

Anielskie kuligi - zobacz zdjęcia

Drugi dzień świąt plan był ambitny - próba wyjechania gondolą. Niestety piękna pogoda sprawiła, że narciarze zaatakowali każdy stok. Korki niemiłosierne, parkingi przepełnione. Zawróciliśmy i postanowiliśmy sobie pochodzić i pozwiedzać. Wstąpiliśmy na deser i ciepłą herbatę, kupiliśmy drobne pamiątki. Po południu okazało się, że powrót był doskonałą decyzją, bo jakieś 2 km od naszego hotelu wybuchł pożar zabytkowego, drewnianego domu przeznaczonego na apartamenty. Spłonął niemalże doszczętnie, a straż pożarna zablokowała jeden pas ruchu. Ruch odbywał się wahadłowo, korki były ogromne. Jak dobrze, że zawróciliśmy...

Plusy wyjazdu? Odpoczynek przez duże O. Zero spinania się i prawdziwe cieszenie się świątecznym okresem. Nie chciało się wyjeżdżać. Świeże powietrze, widoki, spacery, zwiedzanie, kulig z dojazdem. Jedzenie podane pod nos, bardzo dobre. wielki wybór. Warto także odnotować to, że hotel akceptuje zwierzęta. Pierwszy raz mogę śmiało stwierdzić, że naprawdę nacieszyłam się okresem świątecznym.

Minusy? Płacąc tyle za wyjazd ktoś może powiedzieć, że ich nie ma, a jednak. Podczas Wigilii można było mocno odczuć brak obecności bliskich osób. Brakowało nam też bilardu. Jeśli jeździcie na nartach lub desce - parkingi przy stokach były full, ludzi jak mrówek. No i cena. Nie oszukujmy się, świąteczne wyjazdy kosztują. Nas taka przyjemność kosztowała 3300 zł. I zaznaczam, że załatwiałam to na początku października. W połowie miesiąca cena tego samego pakietu poszła w górę o 25%.

Skocznie i zabytkowe sanktuarium św. Jakuba

Czy żałuję wydania takiej kwoty? Nie. Ani złotówki. Uważam, że oferta miejsca była adekwatna do ceny. Spełniło się moje marzenie o góralskich świętach. Czy polecam taki wyjazd? Tak, z tym, że radzę porządnie się zastanowić nad kwestią kwoty, którą chcecie na to przeznaczyć i odłożyć ją sobie nieco wcześniej, o opcjach jakie chcecie mieć na miejscu (dla mnie ważne było, by było co robić w razie niepogody. Nasz hotel miał tyle opcji, że mogliśmy się w nim spokojnie zabunkrować na te 4 dni). Sprawdźcie opcje dostępne dla dzieci, to czy świąteczna oferta przewiduje kulig lub wspólne wyjście na pasterkę. My skorzystaliśmy z przygotowanego przez hotel pakietu świątecznego, dostępnego na ich oficjalnej stronie www.



Nie, to nie jest współpraca ani post sponsorowany.

Dziękuję za lekturę! Pamiętaj, aby zaobserwować mnie na:



Postaw wirtualną kawę i wspomóż wydanie kolejnej książki




コメント